Sytuacja na Ukrainie wciąż jest bardzo trudna, dlatego prócz broni, środków medycznych, żywności potrzebna jest także pomoc duchowa. Biskup Pawło Honczaruk z diecezji charkowsko – zaporoskiej powiedział, że „na wojnie nie ma ateistów, w okopach nie ma ludzi wątpiących”. Ks. Anatol Kłak MIC, proboszcz parafii Świętej Rodziny w Charkowie w jednym z wywiadów stwierdził: "Na wojnie wszyscy się modlą, i chrześcijanie i żydzi i muzułmanie". Potwierdzenie tej ogromnej potrzeby duchowej mamy także od wolontariuszy z Ukrainy, którzy już od ponad roku rozdają dewocjonalia żołnierzom leżącym w szpitalach, ich rodzinom oraz tym, którzy jadą na front. Choć na Ukrainie jest mniej niż 2 procent katolików, to żołnierze chętnie biorą różańce, obrazki i medaliki i uczą się modlitwy.
Na prośbę tych wolontariuszy zrobiliśmy wśród rekolektantów naszego Centrum Duchowości Sacré Coeur zbiórkę na ten cel; głównie różańce, medaliki i małe obrazki (by zmieściły się do kieszeni).
Przez ponad miesiąc przychodziły do naszego domu większe, mniejsze i całkiem malutkie przesyłki. Były tam rzeczy którymi ludzie dzielili się z tego, co posiadali, jak i specjalnie zakupione, by do nas wysłać. Osobiście wzruszyły mnie paczki, w których każdy obrazek był zalaminowany. Taki łatwiej można włożyć do kieszeni i nie zniszczy się za szybko. Prosty gest, myślenie o tym drugim, który będzie z tego korzystał i poświęcony czas, były dla mnie wyrazem troski i miłości. Z Warszawy regularnie wyrusza jakaś pomoc na Ukrainę i już dwa razy dołożyliśmy nasze paczki, by pojechały do obwodu tarnopolskiego.
Zbieramy na kolejny transport a od Marceliny, organizatorki akcji, z którą mamy stały kontakt otrzymujemy krótkie wiadomości z poruszającymi świadectwami i zdjęciami:
„Kiedy przywieźli paczki, kościół był zamknięty, stał przed nim żołnierz i modlił się. Poprosiłam, by nam pomógł wnieść pudełka do środka. Pomógł, a potem jeszcze długo został w kościele, by się modlić”.
„Jestem bardzo poruszona, kiedy Pan Bóg dotyka ludzi głęboko duchowo przez te różańce i obrazki. Kiedy żołnierz całuje mi ręce, gdy mówię, że to poświęcone, omodlone, że z Polski, sama zaczynam płakać. Oni mocno wierzą w działanie i moc Bożą i chcą mieć coś, co im o niej przypomina”.
„Dałam im słodycze (do paczek dołożyliśmy też coś słodkiego, by sprawić trochę przyjemności - przypis autora), a oni powiedzieli mi, że pragną Boga, modlitwy, różańca, obrazka, czegoś, poświęconego... Jeden powiedział, że ma całe ręce we krwi, że dla niego nie ma przebaczenia ani w tym życiu, ani w innym świecie, że nie wolno mu brać w ręce różańca, bo to święta rzecz. Powiedziałam do niego: ”Ty nie jesteś zabójcą tylko jesteś obrońcą. Jeśli chcesz rozmowy z księdzem, albo spowiedzi, to zaraz to zorganizujemy”. Ostatecznie jeszcze 4 żołnierzy, którzy byli z nim w pokoju też poprosili o rozmowę i spowiedź... to jest cud. Innemu dałam różaniec, a on jeszcze więcej chciał, żeby rozdawać różańce żołnierzom, do których wróci. Pokazywałam im, jak odmawiać różaniec... wiesz dorosłym mężczyznom... taką prostą modlitwę... oni płakali...”.
Marcelina
Tak niewiele potrzeba, by budzić nadzieję. Ktoś kogoś spotkał i posłuchał… Karolina, nasza rekolektanta, która prowadzi profil Centrum na Facebooku spotkała Marcelinę z Ukrainy, zorganizowała zbiórkę w swojej pracy i parafii, podzieliła się z nami w Centrum i przyszedł pomysł wysłania e-maila do ponad tysiąca naszych rekolektantów. Ci, którzy odpowiedzieli na prośbę zorganizowali coś wokół siebie i przysyłali do nas. Inni ludzie dobrej woli znajdowali miejsce w swoim samochodzie, by zabrać na Ukrainę nasze paczki, a tam na miejscu wolontariusze mają co dać ludziom, z którymi rozmawiają, którym poświęcają swój czas i serce. Łańcuch drobnych gestów, trochę czasu i troski to tak prosty sposób budzenia nadziei nawet w tym piekle wojny. Tylko Chrystus, Książę Pokoju, ma moc zesłać prawdziwy pokój. Nie ustawajmy w modlitwie i niesieniu nadziei. I nie przyzwyczajmy się do wojny i cierpienia ludzi za naszą wschodnią granicą.
Renata Ryszkowska rscj