Zostałyśmy powołane, by być kobietami, które mówią o obecności Boga w naszym świecie i kochają do końca, aż do oddania życia.

Photo by Milada Vigerova on Unsplash

 

Jezus podążył w stronę Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha. Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: Odpraw ją, bo krzyczy za nami! Lecz On odpowiedział: Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela. A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: Panie, dopomóż mi! On jednak odparł: Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom. A ona odrzekła: Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów. Wtedy Jezus jej odpowiedział: O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz! Od tej chwili jej córka została uzdrowiona. (Mt 15,21-28)


Powyższy fragment Ewangelii z pewnością należy do grona tych najbardziej kontrowersyjnych, trudnych do zrozumienia i trudnych do wyjaśnienia. Chyba najbardziej szokujące jest w nim to, że zamiast pociągać – odpycha. Znamy Jezusa, jako łamiącego kulturowe stereotypy, jako szukającego zagubionej owcy, jako litującego się nad głodnymi, a tu – matka prosi o zdrowie dziecka, a Jezus nazywa ją psem.

Wiele opracowań próbuje wyjaśnić tę scenę uwzględniając realia kulturowe danej epoki. Warto do nich sięgnąć, bo rzucają wiele światła na tę scenę. Dla mnie osobiście jednak, ten fragment ma bardziej symboliczne i duchowe znaczenie. Myślę, że jest on drogowskazem dla tych, którzy żyją wielkimi pragnieniami.

Kiedy człowiek odkrywa swoje powołanie (życiowe, zawodowe lub pasję swojego życia) i zaczyna nim podążać, na początku zazwyczaj wszystko samo się układa. Ale po pewnym czasie przychodzi kryzys. Może to być kryzys absolutnej ciemności, zagubienia, trudności nie do pokonania, może być doświadczeniem umierania w nas tego co wydawało nam się najcenniejsze. Może być poczuciem odrzucenia przez Boga. Myślę, że osobie, która doświadcza takiego kryzysu, rozmowa kobiety kananejskiej z Jezusem może przypominać jej własną modlitwę. Największą pokusą w kryzysie jest pokusa zwątpienia w dobroć Boga. Dlatego kobieta kananejska jest dla nas drogowskazem. Ona nie daje się odrzucić, nie pozwala by zwątpienie stanęło między nią i Jezusem.

W dzisiejszej modlitwie patrzmy na tę kobietę. Patrzmy na jej miłość i pokorę. Prośmy o łaskę oczekiwania od Boga tego, co dobre i łaskę trwania przy Nim w pokoju serca.


przygotowała Iwona Baryś rscj

© SACRE COEUR - ZGROMADZENIE NAJŚWIĘTSZEGO SERCA JEZUSA